Jesteś zero…

Kajtuś i Mark spotykają się u mnie co tydzień. Obaj chodzą do drugiej klasy, obaj kochają zabawę autkami i grę w kości. Uwielbiają malować farbami na wielkich płaszczyznach i szukać dróg w zawiłych labiryntach, które wyszukuję im w Internecie. O, dziwo – lubią także pluszaki i mają ich spore kolekcje.

Obaj też lubią siebie nawzajem, zapraszają się na urodziny a kiedy jeden z chłopców wyjeżdża gdzieś z rodzicami, pamięta by przywieźć z podróży pamiątkę dla przyjaciela.

 

Mark jest obcokrajowcem. Toteż kiedy zaczęły się wakacje, mama zawiozła go w swe rodzinne strony do dziadków i cioci.

Kajtuś pojawiał się na naszych spotkaniach zasępiony i markotny. Tęsknił. Dopytywał się kiedy Mark wróci do Polski i jego tęsknocie nie mogły zaradzić smerfowe lody w pobliskiej lodziarni ani fakt, że sam mógł sobie planować zajęcia i układać scenariusze najbardziej lubianych czynności.

Pod koniec sierpnia Mark wrócił do domu. Roześmiany i podekscytowany zjawił się na zajęciach z pokaźną paczuszką egzotycznych słodyczy dla przyjaciela. Chłopcy radośnie przekrzykiwali się opowiadając sobie o swoich wakacyjnych przygodach.

Podczas kolacji Kajtuś nieoczekiwanie oznajmił z mocą:

– Bo wiesz Mark, ty jesteś dla mnie ZERO!

Spojrzałam na Marka. Minę miał nietęgą i widać było, że nie wie jak potraktować wyznanie przyjaciela.

– Dlaczego zero? – zapytał po chwili milczenia.

– Bo zero – oświadczył Kajtuś – jest przecież przed numerem jeden!!!