Od słowa do słowa… – recenzja książki „Czytanie globalne po polsku” Marii Trojanowicz-Kasprzak (portal Qlturka)

Istnieje kilka metod wczesnego uczenia czytania, a każda z nich ma swoich sprzymierzeńców i sceptyków, jeśli nie otwartych wrogów. Czytanie globalne w ujęciu Marii Trojanowicz-Kasprzak jest oparte na dobrze znanej na Zachodzie metodzie Domana. Zdecydowanym plusem publikacji jest autorskie podejście i – wreszcie – wyjaśnienie, jak dopasować sposób powstały w kraju anglojęzycznym do naszego wspaniałego, ale niełatwego języka, pełnego odmian i końcówek…


Autorka opiera się na własnych, wieloletnich doświadczeniach w pracy z małymi dziećmi – którym czytanie globalne nie tylko się spodobało, ale pomogło im w rozwojowych trudnościach i wprowadziło w świat literatury. Począwszy od prawdziwych mikrusów. Wyjaśnia, w jaki sposób działa metoda, jak dostosować ją do specyfiki języka polskiego, które z wymagań Domana można spokojnie sobie odpuścić, jakie są najczęstsze błędy popełniane w dobrej wierze… Przytacza wiele wariacji zabaw z udziałem słów, dziecięcych i rodzicielskich doświadczeń. Zajmuje się wreszcie sprawami elementarnymi, czyli motywacją.

 

Oczywiście, warto się zastanowić, po co? Nie inaczej jest zresztą z innymi współczesnymi pomysłami na zajęcie maluchów i przedszkolaków: np. miganiem dla dzieci, wczesną nauką języka obcego, muzyki czy sportu. Jeśli nasze motywacje wypływają z trzech źródeł: robimy to dla przyjemności, dla zdrowia lub w celu radosnego poznawania świata, możemy być pewni, że jesteśmy na dobrej drodze. Czytanie globalne ma rozwijać i rozwój wspierać, cieszyć i bawić. Stanowi preludium – a nie zastępstwo! – tradycyjnego przyswojenia liter na pewnym etapie. Z tym, że to poznawanie liter będzie się odbywało już w oparciu o rozbudzone zainteresowanie dziecka światem znaków – i to dziecka, które coś niecoś samodzielnie przeczyta. I zapewne, jeśli tylko dziecko będzie do tego gotowe rozwojowo, przebiegnie błyskawicznie.

Co do kwestii wydawniczych: książka jest bardzo przyjazna, estetyczna, zawierająca maksimum treści na minimalnej liczbie stron, uzupełniona wieloma kolorowymi zdjęciami – co przynajmniej mnie, wzrokowcowi, zdecydowanie pomaga przyswoić jej treść. Do tego w zestawie znajduje się płyta z filmikami, obrazującymi proces korzystania z metody globalnej przez dzieci w wieku od niecałych 2 latek po lat 6, zarówno funkcjonujących w normie, jak i z trudnościami rozwojowymi. Wprawdzie nie obeszło się bez reklamy produktów służących do nauki czytania globalnego, jednak tę informację uzupełniono wieloma alternatywnymi pomysłami i podpowiedziami, co i jak możemy zrobić własnymi rękami w domu.


Ani się obejrzałam, a siedziałam już przed komputerem, drukując własny zestaw słów… Pierwszą piątkę mój niespełna 3-latek łyknął w kilka minut. I okazuje się, że ani autorka, ani liczni rodzice, wspominający w książce o swoich doświadczeniach, nie mylą się. To naprawdę doskonała zabawa! Słowo „kot” ucieka przed słowem „pies”, a słowo „tata” przynosi tacie mały listonosz… Zobaczymy, co z tego wyniknie.


Katarzyna Wozinska


psycholog rozwoju człowieka, mama i żona, dyrektor Słowo – Psychologia z duszą w Poznaniu (
www.centrumslowo.pl)