/fotoreportaż z mojej kuchni/
Nigdy nie widziałam Mai bawiącej się lalkami. Za to od kiedy sięgnę pamięcią zawsze coś pitrasiła. I karmiła tymi potrawami wszystkich wokół. Do dziś przyrządzanie posiłków i nakrywanie do stołu jest ulubioną zabawą mojej wnuczki.
Z czasem zabawy w gotowanie nabrały kolorytu. Kiedy Maja była na etapie pierwszych prób pisania, podpowiedziałam jej, żeby zbierając zamówienia na potrawy zapisywała je w zeszyciku. I tak się stało. Potem, już z własnej inicjatywy, Maja zrobiła okazały napis „ZAPRASZAMY NA OPJAT W RESTAURACI KOTEK” i przykleiła go na drzwiach dużego pokoju. Z sobie tylko wiadomych powodów dodała jeszcze pod spodem: „ZAPRASZAMY NA ROZMOWĘ Z BURMISZCZEM”.
Obiad w restauracji „Kotek”
Jaś, czterolatek, także chętnie uczestniczy w tych zabawach w kuchmistrzów. Od jakiegoś momentu zaczęłyśmy obie z synową wpuszczać dzieci do kuchni i pozwalać na uczestniczenie w prawdziwym pitraszeniu. Dzieci biorą udział w przygotowywaniu ciasteczek i pierniczków do wypieku, obierają jarzyny, rozwałkowują i kroją ciasto na makaron.
No, cóż, wbić jajo – sprawa niby prosta…